Oglądaliście ?



Bo jak nie, to poświęćcie chwilę czasu.

Ja sobie postanowiłam już kilka miesięcy temu, że nasze spacery będą zawsze długie.
Staram się wychodzić w przerwie między opadami, gdy chodniki były nieodśnieżone zimą, ratował nas balkon. Ubierałam się ciepło, brałam książkę w rękę i łapaliśmy co się dało ze świeżego powietrza.

Żadnego wytłumaczenia. Nawet jak był lekko przeziębiony, otwierałam balkon i go wietrzyłam.

Wiecie, że nasze mieszkania posiadają mnóstwo bakterii, nikt chyba nie jedzie mopem podłogi co godzinę.
Ja już się nawet nie przejmuje jak wdepnę w kawałek banana z wczoraj.
Ponoć tylko nudne kobiety, mają czyste mieszkania.
Ale nawet mury potrzebują świeżego powietrza.

Pamiętam rok temu, pogoda nad morzem, no nie trafiła nam się wyjątkowo.
Sztorm, 12 stopni, wiatr taki, że uszy urywał.

Ja, mama, siostra i Kacper w wózku. Koce, ciepłe bluzy i siedzieliśmy tak.
Wiecie jak ludzie na mnie patrzyli, jak na debila.
Wszyscy się zawracali, a my to biedne dziecko przytargałyśmy na taki wiatr.
A my sobie po prostu łapaliśmy jod, całymi garściami, bo sami tam kwitnęliśmy.
 Nawet ratownicy w budkach się pochowali.

Czy Kacpra kiedyś zawiało, przeziębił się bo go za letnio ubrałam, bo wpadło mu trochę zimnego wiatru do wózka?
No właśnie nie!

Teraz młody chodzi, więc bierzemy koc i wychodzimy na ogród. Bierzemy zabawki, coś do przekąszenia i siedzim.

Gdzieś przeczytałam, że godzina dziennie na dworze, to dla dziecka takie minimum.
Nabieranie odporności i inne.

Godzina dziennie mniej z telewizorem, tabletem, laptopem.

Chyba da radę, co?











Komentarze