Co ta Ania Lewandowska!

Siedziałam sobie z nogami założonymi na fotel i przeglądałam Internet.
Nagle wyświetlił mi się wpis Ani Lewandowskiej o karmieniu piersią.


Wiecie, dawno mi się tak ciśnienie nie podniosło.
Ślepo zapatrzone w nią dziewczyny, które dziękowały za zajebisty post, jak mają się katować matki karmiące naturalnie.
Post matki, która nie ma dziecka! Chyba, że chowają je po piwnicach w swoim apartamencie. 

Karmiłam niedługo, bo on wcześniak, ja niby pokarm miałam, ale dostał od kochanych pielęgniarek butle z modyfikowanym i się rozleniwiło mi dziecko.
Pił przez półtora miesiąca głównie moje mleko - chociaż trochę!

Nie mogę się wymądrzać, bo przecież nasza przygoda z cycem była krótka.

Jednak mogę powiedzieć jedno: NIE CHODŹCIE GŁODNE I NIE KATUJCIE SIĘ.

Serek wiejski z liściem sałaty - na zmianę, co by maleństwo nie dostało wysypki i bólów brzucha.
Co za szajs.

Po powrocie ze szpitala wciągnęłam pyszne gofry z truskawkami i bananem.
Bo ciepło było i sezon się zaczynał.

Moje dziecko nigdy nie dostało boleści brzucha ani wysypki.
Ba - nigdy nie dostał wysypki, bo sam potem czegoś próbował.
Być może dzięki temu, że miałam w dupie te wszystkie drakońskie diety matek karmiących.

Położna w szkole rodzenia również mówiła, że nowe badania mówią, że matka nie musi się w niczym ograniczać. Więc nie myślcie, że ja sobie tak gadam, bo moje dziecko dobrze reagowało, na moje bajeczne podejście do posiłków podczas karmienia.

Wiadomo - alkohol i inne używki idą precz.
Ale pyszny pomidor, truskaweczki, ananas.

Jestem teraz mądrzejsza i przy drugim nie dam wcisnąć dziecku mleka modyfikowanego - dopilnuje tego jak lwica!

Co taka Ania Lewandowska chciała osiągnąć - nie wiem.
Może to taka kryptoreklama poradni dietetycznych z którymi współpracuje.
Jeśli chce być męczennicą, która będzie karmiła dziecko Lewego - proszę bardzo.

Wy to róbcie z głową.
Żeby Wasza przygoda z karmieniem, była przyjemnością, a nie drogą krzyżową.

Enjoy.

Komentarze

  1. Wiesz, zgodzę się, aczkolwiek ja przed porodem też dużo czytałam. O laktacji, o porodach itp. Na szczęście miałam pod ręką fantastyczną położną, na którą zawsze mogłam liczyć. Inne takiego szczęścia być może nie będą miały i przeczytają post na blogu szanownej Lewandowskiej. I znienawidzą karmienia piersią, bo są ślepo w nią zapatrzone i patrzą jak w boginie. Brałam udział w dyskusji na facebooku, pod wpisem, która zamieściła na temat diety podczas k. naturalnego. Zostawiała tylko pozytywne komentarze, a reszta leciała do ''kosza''. Wejdzie taka jedna przyszła matka, powie drugiej i pójdzie dalej w świat. Szkoda mi ich, zwyczajnie.
    Co do porodu - przeklinałam przez całe 18 godzin, ale chwilę po - chciałam już następne dziecko. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz